Bajki to najbliższe dziecku utwory, w których świat realny miesza się z fantastycznym i razem tworzą zrozumiałą rzeczywistość. Bajka jest utworem, który rozwija i kształtuje osobowość dziecka. Przez pryzmat bajki poznaje ono świat, przenosi się w inne środowiska i okresy historyczne. Zaznajamia się z celami, do których dąży człowiek, poznaje sens egzystencji.
Uczy się wzorów postępowania, poznaje normy moralne i zachowania, które są oczekiwane i nagradzane. Dziecko zapoznaje się w nich z sytuacjami wzbudzającymi niepokój oraz znajduje cudowne rozwiązanie problemów. W świecie bajek można spotkać przyjaciół, przeżyć wspaniałe przygody, a przede wszystkim pozbyć się lęku.
Bajkoterapia to, mówiąc najprościej, terapia przez bajki. Bajkoterapia jest nową, ale ze względu na swoją prostotę i efektywność, coraz bardziej popularniejszą metodą pracy z dziećmi w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym. Bajki terapeutyczne dotykają ważnych spraw, takich jak: złość, strach przed ciemnością czy samotnością, zazdrość i wiele innych. Mogą być wykorzystane, jako wsparcie w procesie wychowania, np. kiedy zależy nam na zmianie zachowania dziecka, a także jako sposób na obniżenie dziecięcych lęków lub w celu odprężenia i uspokojenia. Bajka terapeutyczna przedstawia świat widziany z perspektywy dziecka. Jej treść koncentruje się wokół sytuacji emocjonalnie trudnych, które to zdarzają się w toku rozwoju dziecka. Celem bajki terapeutycznej jest zredukowanie problemów emocjonalnych, uspokojenie i wspieranie we wzroście osobistym. Bajka terapeutyczna może pomóc w efektywnym radzeniu sobie z sytuacjami trudnymi. Takie sytuacje, które często wywołują lęk, są nierozerwalne z nabywaniem przez dziecko doświadczeń. To np. pierwsze dni pobytu dziecka w przedszkolu, sytuacje kompromitacji, pobyt w szpitalu, śmierć ulubionego zwierzątka, pojawienie się nowego dziecka w rodzinie, niepowodzenia szkolne i wiele innych.
Występują trzy rodzaje bajek terapeutycznych:
• psychoedukacyjna
• psychoterapeutyczna.
• relaksacyjna
Bajki psychoedukacyjne to takie, których celem jest dokonanie zmian w zachowaniu dziecka, co rozumiane jest bardzo szeroko. Ten typ bajki powinien dawać wzory pewnych zachowań, dzięki którym możemy rozwiązać problem. Nie może to być jednak moralizatorstwo, ale propozycja. Bohater takiej bajki ma problem podobny do tego, który przeżywa dziecko. Zdobywa ono doświadczenia poprzez świat bajkowy, gdzie uczy się, jakie wzory zachowań należy zastosować, poszerza swoją samoświadomość, co sprzyja uczeniu się zachowania w trudnej sytuacji. Bajki tego typu są głównie wsparciem dla procesu wychowania – to opowiadania dla dziecka opieszałego, bałaganiarza, takiego, które nie chce iść spać. Bajki te mają wskazać nowe wzory myślenia o sytuacjach lękotwórczych, przedstawić inne wzory reagowania emocjonalnego. Dzieci same powinny zinterpretować bajkę, dopiero wówczas nabierze ona dla nich znaczenia osobistego.
Bajki psychoterapeutyczne mają zdecydowanie bardziej rozbudowaną fabułę i są na ogół dłuższe niż bajki psychoedukacyjne oraz, co najważniejsze mają za cel kompensację niezaspokojonych potrzeb, zastępczo - podniesienie samooceny. Bajka psychoterapeutyczna znajduje także zastosowanie w sytuacjach trudnych emocjonalnie, po przeżyciach kryzysowych (np. początki dziecka w przedszkolu), czy nawet traumatycznych dziecka, takich jak np.: separacja rodziców, pojawienie się nowego dziecka w rodzinie, śmierć ulubionego zwierzątka, choroba w rodzinie czy nawet śmierć członka rodziny.
Zarówno bajki psychoedukacyjne, jaki i psychoterapeutyczne można wykorzystywać jako działanie profilaktyczne - gdy wiemy, że nastąpi jakaś trudna dla dziecka sytuacja – jak i w sytuacjach, gdy już mamy do czynienia z konkretnym problem. Bajka psychoterapeutyczna pomaga zbudować poczucie skuteczności lub odbudować je, bo daje wiedzę o rzeczywistości, o sytuacjach trudnych i obrazuje skuteczne sposoby radzenia sobie. Jest sposobem na wzmacnianie dziecka, wpływa na kształtowanie poczucia własnej wartości.
Bajka nie działa od razu. Nadrzędnym celem bajek psychoterapeutycznych jest obniżenie lęku. Ale to proces, który musi potrwać. Dokonuje się on w dziecku. To ono po „przepracowaniu” bajki albo ją przyjmie, albo odrzuci. Dziecko nie musi każdej bajki potraktować jako ważnej. Może się tez zdarzyć, że jej nie zrozumie. Czasem dzieci powracają do określonych bajek dopiero po jakimś czasie. Najskuteczniejsze zaś – jak się zdaje – są te, do których dziecko chce powracać co jakiś czas.Jest to sygnał, że dziecko tej właśnie bajki potrzebuje, że utożsamia się z jej bohaterem, że daje mu to wiele satysfakcji. Nie musimy rozmawiać o bajce, ale jeśli dziecko tego chce, wyjdźmy naprzeciw jego oczekiwaniom. Mówmy jednak tyle, ile chce usłyszeć, nie moralizujmy, nie tłumaczmy. Dobrą metodą zobaczenia, co w bajce było dla dziecka ważne jest zaproponowanie mu rysunku do bajki.
Bajki relaksacyjne mają nieco inny charakter. Nie służą tyle terapii, co – jak sama nazwa wskazuje – odprężeniu, relaksacji, odpoczynkowi np.: po pełnym emocji dniu, po trudnym dla dziecka wydarzeniu, które było dla niego stresujące, np.: wizycie u dentysty, szczepieniu. Bajki relaksacyjne posługują się wizualizacją w celu wywołania odprężenia i uspokojenia. Akcja takiej bajki toczy się w miejscu dobrze dziecku znanym, a opisywanym jako spokojne, przyjazne i bezpieczne. Bajka ma wyraźny schemat: bohater opowiadania obserwuje i doświadcza wszystkimi zmysłami miejsce, gdzie odpoczywa. Sugestie osoby prowadzącej powinny zawierać trzy struktury: słuchową, wzrokową i czuciową. Struktura słuchowa służy do wywołania efektu w rodzaju: „słyszysz szum drzew”, wzrokowa: „widzisz fale z wolna przybijające do brzegu”, a czuciowa: „wchodzisz na szczyt góry”. Relaksacja ma tu na celu odprężanie mięśni, a im relaks głębszy, tym łatwiej o uspokojenie i lepsze samopoczucie. Zmartwienia, lęki, usuwają się na dalszy plan. Przed opowiadaniem bajki osoba prowadząca wprowadza dzieci w stan rozluźnienia, mówiąc: „teraz posłuchamy bajeczki, usiądź wygodnie, jeszcze wygodniej, posłuchaj swego oddechu, możesz przymknąć oczy, wszystkie dźwięki oddalają się…”
Poniżej znajdą Państwo przykłady bajek terapeutycznych. Zachęcam także do sięgnięcia po następujące pozycje książkowe:
1. M. Molicka „Bajki terapeutyczne dla dzieci” cz.1 i 2.
2. Gerlinge Ortner „Bajki na dobry sen”
3. Doris Brett „Bajk, które leczą”
4. Doris Brett „Opowiadania dla Twojego dziecka: koją, leczą, rozwiązują problemy”.
Bajka psychoterapeutyczna– gdy dziecko boi się ciemności, „Mrok i jego przyjaciele”
Mały chłopiec leżał w łóżeczku. Było ciemno. Mrok rozkładał się na stole, suficie, krzesłach, segmentach i łóżku tak, jak rozkłada się tkanina położona na przedmiotach. Zamazywał ich kształty, jednocześnie je otulając. Mrok był tajemniczy, bo utrudniał rozpoznanie dobrze znanych przedmiotów. Pokój w świetle dnia był wesoły i kolorowy. Teraz natomiast miał barwę ciemnoszarą. Tego właśnie nie lubił chłopczyk leżący w łóżeczku: mroku, który zaczarowywał i odmieniał jego pokój. Zamknął więc oczy, nie chciał tego oglądać, ale zaciśnięte mocno powieki nie zmieniły niczego, bo on wiedział, że jeśli troszkę otworzy nawet tylko jedno oko, to znowu znajdzie się w tym swoim – nie swoim pokoju.
Cóż robić? – przemknęła mu myśl jak błyskawica. – Może zawołać mamę? E, nie, ona się będzie gniewała, że nie śpię lub powie: „Nic się nie bój, jestem obok w kuchni” i nie pozwoli zapalić światła. Może zawołać tatę? Także nie. On na pewno powie, że znowu coś wymyślam, by nie spać albo: „Taki duży chłopiec, a się boi”.
Właśnie to zdanie zawsze najbardziej go gniewało, bo po pierwsze, wcale nie czuł się duży. Mama przecież często powtarzała: „Mój ty maleńki mężczyzno”. Po wtóre, kto by się nie bał, kiedy nie można zobaczyć, gdzie się naprawdę jest i nie wiadomo, co się może zdarzyć? Może jednak zawołać tatę i podstępnie zapytać go o samochód? Tata zawsze lubi rozmawiać o samochodach. Kiedy już tu będzie i zacznie mówić o benzynie, motorze, cały ten mrok nie będzie taki straszny… Ale tato o tej porze nie będzie chciał rozmawiać; wieczorem jest zawsze taki oficjalny i nie znosi sprzeciwu. Kogo by tu zawołać, z kim porozmawiać? – myślał głośno chłopczyk. Jego myśli wymknęły się spod kontroli i zabrzmiały w pokoju całkiem donośnie.
- Ze mną – odezwał się po chwili miły, matowy, chłopięcy głos. Wyłonił się z ciszy, jak dzień wyłania się z nocy. I zaraz zrobiło się przyjemnie, nie tak obco.
- Kto ty jesteś? – zapytał zdziwiony chłopczyk. Usiadł na łóżeczku i wpatrywał się w ciemność.
- To ja, Mrok – i po krótkiej przerwie dodał: - Mam taki ciemnoszary płaszcz i nim okrywam wolno wszystko: domy, ulice, lasy i pola. Po mnie przychodzi noc, a potem znowu witam dzień. Mam też bardzo miłych przyjaciół – to cienie. Jeśli chcesz, to poznam cię z nimi. Bo… bo ja nie mam twarzy i nie mogę ci się pokazać.
Chłopiec wyczuł smutek w jego głosie. Pomyślał szybko, że tajemniczy nieznajomy wcale nie jest straszny, a tylko smutny. Podjął więc decyzję.
- Mogę się z tobą zaprzyjaźnić. Nie muszę cię widzieć. Wystarczy, że będziesz blisko, że będziemy rozmawiali, że będziemy razem.
- Tak? – z niedowierzaniem spytał Mrok.
- Oczywiście – odparł chłopiec.
- Bardzo się cieszę.
Teraz jego głos był inny; silny, pełen radości.
- Ja nie mam jeszcze przyjaciół, a tak bardzo bym chciał – powiedział chłopiec.
- Wiesz, poznam cię z moimi cieniami – zaproponował Mrok.
- Z cieniami? – zdziwił się chłopiec.
- Tak. Oni są niezwykli, mogą być wielcy jak wieżowce i po chwili tacy malusieńcy, że potrafią wejść do mysiej norki. Mogą stać się grubasami albo osobnikami cienkimi jak patyki. Mogą upodobnić się do ciebie, potem do stołu, do drzewa. Oni to potrafią. Potrafią wcielić się w każdą osobę, każdą rzecz.
- Och, jak bardzo chcę ich poznać! Gdzie oni są? – niecierpliwił się chłopiec.
- Tutaj jesteśmy – odpowiedział mu chórek złożony z dwóch głosów.
Chłopiec rozejrzał się dookoła, poszukując w mroku źródła tych głosów. Nagle z ciemności wyłoniły się dwie postacie, które były dwuwymiarowe, to znaczy miały tylko długość i szerokość. Jedna z nich była długa i chuda jak patyk, a druga pucołowata i okrąglutka jak piłka.
- Od razu was poznałem – mówił chłopiec. – Wasz przyjaciel Mrok bardzo dokładnie mi was opisał.
- My już dawno chcieliśmy ciebie poznać, ale to tej pory nam się to nie udawało.
Tańczyliśmy czasem dla ciebie po ścianach, wyskakiwaliśmy zza drzwi lub okien, ale… ale ty nie chciałeś się z nami zaprzyjaźnić. Płakałeś albo wołałeś mamę lub tatę i było nam troszkę przykro z tego powodu – mówiły, wzajemnie przekrzykując się, jakby nagle chciały wszystko powiedzieć, nadrobić stracony czas. Chłopiec zawstydził się, że zachowywał się jak małe dziecko. Milczał. Cienie zrozumiały jego nastrój i zaczęły przekonywać:
- Nic się nie martw, to normalne, że się bałeś. Przecież nas nie znałeś. My też się boimy.
- Wy też? – zdziwił się chłopiec.
- Tak, my boimy się dnia! – krzyknęły.
- Dnia? Czy można bać się dnia? Wtedy jest tak pięknie, wszystko można zobaczyć, dotknąć, poznać. - My mamy swój świat. Świat ciemności i przyjaciela Mroka. Widzimy może niedokładnie, ale to jest piękne, bo odkrywamy inny, tajemniczy świat, gdzie każda rzecz zmienia swój wygląd. Czasem jest ciemnoszara, czasem srebrzysta, czasem czarna. To też jest cudowny świat, który mógłbyś poznać razem z nami. Aha, zapomnieliśmy powiedzieć, dlaczego boimy się dnia. Bo światło nas przepędza i musimy się ukrywać i czekać, aż znowu przyjdzie Mrok.
- A gdzie się ukrywacie? – spytał chłopiec.
- W rzeczach, na przykład w tym stole, w tym krześle – pokazał ręką jeden z cieni, ten bardzo chudy.
- Tak?
- Oczywiście – odpowiedziały cienie.
Ja boję się ciemności, a one dnia. Jakie to dziwne – myślał chłopiec. Zrozumiał, że jego lęk nie wynika z prawdziwego zagrożenia, jest wymyślonych. – Dzisiejszego wieczoru to odkryłem – cieszył się chłopiec.
- No dość tych rozważań. Wstawaj – powiedział Mrok. – Pójdziemy na spacer.
- Na spacer? – zdziwił się chłopiec.
- Tak, na spacer – odrzekł Mrok. – Ja was otulę swoim płaszczem, nie będzie zimno, nie będzie niebezpiecznie.
- Ale jak wyjdziemy z pokoju? – zmartwił się chłopiec. – Mama zamknęła drzwi i gdy usłyszysz skrzypienie podłogi, ruch klamki, to na pewno przyjdzie tutaj i nam zabroni.
- Nie będziemy otwierali drzwi.
- A jak wyjdziemy? – spytał chłopiec.
- Przez szparę w drzwiach – powiedziały cienie.
- Przez szparę? – powtórzył ze zdziwieniem chłopiec. – Ale ja się nie przecisnę.
- Mrok tłumaczył ci, że my cienie, jesteśmy ukryte w ciągu dnia w przedmiotach, w osobach, a w nocy ujawniamy się. Teraz ty też będziesz swoim cieniem.
- Zamienię się w cień? – spytał chłopiec.
- Nie musisz się zamieniać. On jest w tobie, tylko ty o tym nie wiedziałeś, bo w dzień się w tobie chowa, a wieczorem wychodzi. To znaczy, że on jest twój i jest trochę tobą. Proszę, spójrz na ścianę, widzisz go?
- Ależ tak!
- Cieszymy się, że to zrozumiałeś – powiedziały cienie.
- To głupie bać się siebie, a ja się bałem mroku i cieni – mówił chłopiec.
- Bo tego po prostu nie rozumiałeś. Często strach i lęk rodzą się z niezrozumienia, a gdy już się wie, to puf – i strachu nie ma – tłumaczyły cienie.
- Chodźcie już, chodźcie – zachęcał Mrok.
- Dobrze! – okrzyknęli jednocześnie i chłopiec i cienie.
Chłopiec wstał z łóżeczka i skierował się w stronę drzwi, zatrzymał się i powiedział:
- Jeszcze nie przedstawiliśmy się sobie. Mama mówi, że to niegrzeczne.
- Już naprawiamy ten błąd. Ja jestem długi Plim, a on – gruby Plam.
- A ja – pokazał paluszkiem na siebie chłopiec – Michu. Tak naprawdę to jestem Michał, ale bardzo lubię, gdy wołają na mnie Michu, bo zawsze potem mama albo tata całują mnie i głaszczą. Wasze imiona też są zdrobnieniami? – spytał Michu.
- Nasze imiona są stare. Ja jestem Pliniusz Starszy i dlatego wołają na mnie Plim.
- A ja Pliniusz Młodszy i dlatego mam zdrobniałe imię Plam.
- Aha – powiedział Michu, ale zaraz się poprawił i dodał: - Rozumiem.
- Idziemy – powiedział Mrok.
Wolniutko przecisnęli się przez drzwi, rozglądając się, czy ktoś nie nadchodzi. Przechodząc koło kuchni, Michał zerknął do środka. Mama zmywała naczynia, a tata czytał gazetę. Chłopcu przemknęła myśl, że zapomniał wyrzucić śmieci.
- Jutro z rana to zrobię – obiecał sobie. – Mama tak dużo pracuje, trzeba jej pomóc. Nie było czasu na rozważania. Musiał dogonić kolegów. Dotarł do drzwi wejściowych. I tutaj, jak poprzednio, bez trudności przecisnął się przez szparę.
Na dworze wszystko było szare. Domy, ulice, drzewa, nawet niebo były samą szarością. Dzisiaj ta szarość nie budziła lęku. Był razem ze swoimi przyjaciółmi, odkrywał inny, szary świat. Świat, w którym króluje Mrok.
- Dokąd pójdziemy? – spytał.
- Teraz musimy tak się wydłużyć, by stojąc na chodniku, zaglądnąć na dach tego pięciopiętrowego budynku – powiedział Plim.
- Zajrzeć na dach mojego domu? Ależ to niemożliwe – stwierdził Michu.
- Wszystko jest możliwe, gdy jesteś z nami – odpowiedział Plam tonem nie znoszącym sprzeciwu. – Podaj mi ręce.
Chłopiec w ich dłonie wsunął własne i wyczuł energiczny uścisk, później delikatne szarpnięcie i poczuł, że rozciąga się jak guma. Spojrzał na swoje nogi – były bardzo długie i nadal się rozciągały. Mijał okna kolejnych pięter tak szybko, jak winda jadąca w górę czy w dół. Był długi, tak bardzo długi, że opierając się stopami o chodnik, głową sięgał dachu. Przyjaciele widząc jego zdumioną minę, parsknęli śmiechem. Plam powiedział:
- Z czasem się przyzwyczaisz do tego i uznasz to za normalne.
- Normalne? Jak to możliwe? – zapytał.
- Przecież jesteś cieniem, swoim cieniem, a cień potrafi być malutki, wielki, olbrzymi i nie ma w tym nic dziwnego, jak nie jest dziwne, że wieje wiatr, zapada mrok, że kwiaty pachną i opowiadają nocą niezwykłe historie o ziemi, o tym, co jest tam głęboko, pod naszymi stopami. Chłopiec zastanowił się. Ile dzisiaj zdarzyło się niezwykłości, ile rzeczy zrozumiał! On, który jeszcze niedawno bał się ciemności. Rozejrzał się dookoła – w mroku majaczyły kominy, niebo zlewało się z dachami, było cicho i spokojnie. Nagle pojawiła się kotka. Przybyła nie wiadomo skąd. Po prostu wyłoniła się z mroku.
- Jestem Klementyna i mieszkam tutaj – przedstawiła się chłopcu. – A tym kim jesteś? – spytała. Michał nie zdążył odpowiedzieć, więc Plim i Plam dokonali prezentacji.
- To nasz nowy przyjaciel Michu.
Bardzo mi miło – powiedziała Klementyna i przed oczyma zgromadzonych przyjaciół wykonała piruet. Zrobiła to bardzo pięknie. Jej ruchy były zwinne, lekkie i pełne gracji.
- Jesteś tancerką? – zapytał Michu.
- Ach, jaki jesteś miły – powiedziała Klementyna i zakryła łapką pyszczek, chcąc w ten sposób ukryć zakłopotanie.
- Naprawdę tańczysz wspaniale!
- Czy chcesz, bym zatańczyła specjalnie dla ciebie?
- Tak – odpowiedział uradowany chłopiec i klasnął w dłonie.
Klementyna wyprostowała się, ukłoniła i rozpoczęła występ. W rytm lekkiego wiatru sunęła po dachu jak po parkiecie sali balowej, odchyliła głowę, rozpostarła ramiona, jakby tańczyła w objęciach fal powietrza. Zawirowała, a potem nagle zatrzymała się i wolno, obejmując i tuląc wiatr, kołysała się razem z nim. Chłopiec poczuł powiew wiatru i usłyszał jego delikatną muzykę. Otoczony płaszczem Mroku też zaczął tańczyć, początkowo nieśmiało, później coraz swobodniej, w rytm ciemności nocy. Chwycił łapki Klementyny i wirowali razem. Zmęczeni tańcem zatrzymali się. Klementyna pogłaskała go łapką po twarzy i poprosiła:
- Zapamiętaj tę noc.
Michu pokiwał głową.
- Nie mógłbym tego zapomnieć – szepnął.
Stali na wprost siebie i w jednej chwili Klementyna z baletnicy zamieniła się w zwyczajną kotkę biegającą po dachu.
- Lubię cię i taką – powiedział Michu. – Dziękuję za taniec.
- Pa – odpowiedziała kotka, a znikając w ciemnościach, krzyknęła:
- Odwiedzę cię kiedyś!
- Będę czekał! – odkrzyknął chłopiec.
- Pora wracać. Zaraz przyjdzie noc, piękna noc księżycowa. Nasz przyjaciel Mrok musi wracać do domu. Byłoby mu przykro odejść tak bez pożegnania.
- Dobrze – rzekł Michu, choć bez zbytniego entuzjazmu. Spodobało mu się być długim, zaglądać na dachy, mieć niezwykłych przyjaciół, ale zrozumiał, że powinien postąpić tak, jak radziły cienie. Ponownie chwycił je za ręce, poczuł lekkie szarpnięcie i tak szybko jak winda zjeżdża w dół, zaczął maleć. Powrócił do swoich poprzednich rozmiarów.
- Idziemy – powiedział Plim.
- A Mrok? – spytał Michu.
- On jest z nami. Cały czas otula nas swym płaszczem – wyjaśnił Plam.
Trzymając się za ręce, nasza trójka, podobnie jak poprzednio, przecisnęła się przez szpary w drzwiach. Wszyscy znaleźli się z powrotem w mieszkaniu Micha. Cichutko, na paluszkach przechodzili obok kuchni pokoju rodziców. Było ciemno i cicho. Śpią – pomyślał chłopczyk. – Jutro im wszystko opowiem.
Po chwili leżał już wygodnie w swoim łóżeczku.
- I co, podobało ci się? – spytał Mrok.
- O tak, dziękuję bardzo – powiedział chłopczyk, ziewając.
- Do jutra – rzekł Mrok.
- Do zobaczenia – powiedzieli równocześnie Plim i Plam.
Zasnął. Rano obudziło go słoneczko zaglądające ciekawie przez okno, pocałowało czule i tańczącymi promieniami zachęcało do wstania. Chłopiec przetarł rękami powieki, przeciągnął się i wyskoczył z łóżka.
- Mamo, mamo! – zawołał.
Drzwi się otworzyły, a w nich ukazała się ukochana mama. Wyciągnęła ręce do syna i powiedziała:
- Pora wstawać.
- Mamo, miałem wspaniały sen. Ja już nie boję się ciemności. Jak chcesz, to opowiem ci mój sen – mówił bardzo szybko i chaotycznie. Nagle w oknie pojawił się ciemny kształt, mała kuleczka, która rozwinęła się i przybrała postać kotki. Oparła się o szybę i zajrzała do pokoju. Ich oczy spotkały się.
- O, Klementyna! – krzyknął chłopczyk i podbiegł do okna. Kotka wygięła grzbiet i wykonała wspaniały sus na sąsiedni balkon. Chce, żebym ją podziwiał – uznał. Z zamyślenia wyrwała go mama.
- I co ci się śniło, syneczku? – spytała.
- To właściwie nie był sen. To zdarzyło się naprawdę. Ja już nie boję się ciemności i mam przyjaciół: Mroka, Plima i Plama. I kotkę Klementynę.
- Wspaniale, opowiesz mi to w kuchni – przerwała mama. – Czeka tam na ciebie śniadanie.
- Do zobaczenia wieczorem – powiedział chłopiec, wychodząc z pokoju. Wiedział, że Mrok i cienie zostaną tu, czekając na jego znak.
"Przygoda ołówka" – kiedy dziecko nie wierzy w siebie i jest nieśmiałe.
A było to tak: W sklepie papierniczym wśród różnych przedmiotów leżał sobie kolorowy piórnik, który nie mógł się doczekać, aż ktoś go kupi. Pewnego dnia do sklepu razem z mamą przyszła mała Zuzia, która kupiła piórnik i powiedziała, że razem z nim będzie chodzić do przedszkola. W piórniku mieszkałem ja, szary ołówek, obok kolorowe kredki, pisaki, gumka do mazania, nożyczki, linijka, temperówka, długopis i pędzelek. Nasze mieszkanie było bardzo kolorowe, wprost bajecznie kolorowe, każdy miał swoje miejsce, równo poukładane kredki pyszniły się swoimi barwnymi łebkami. Pachnąca gumka roztaczała zapach i wykrzykiwała, że mają być grzeczne, bo inaczej to ją popamiętają! Pisaki wystrojone w śliczne czapeczki już szykowały się do rysowania, nożyczki do cięcia, linijka do podkreślania, temperówka do strugania, długopis do pisania, a pędzel do malowania. Naszego domku strzegł suwak, który zamykał i otwierał piórnik. Nocą często wyobrażaliśmy sobie, jak to będzie i kto z nas pierwszy zobaczy przedszkole, kto pierwszy będzie rysował, malował, wycinał? Kolorowe kredki przechwalały się, która z nich jest najpiękniejsza, pisaki chichotały i zaczęły wyśmiewać się ze mnie. Zrobiło mi się smutno, że takiego szaraka nikt nie będzie brał do rysowania. Aż wreszcie nadszedł ten dzień. Suwak często otwierał swe drzwi, co rusz wychodziły kredki i inne przybory. Przez uchyloną szparę słychać było gwar, śmiechy, muzykę, tylko ja jeszcze nie widziałem przedszkolnej sali. Zacząłem zastanawiać się, dlaczego Zuzia mnie nie wybiera, było mi smutno i z boku przyglądałem się wesołym przyborom. Kolejnego dnia Zuzia wyciągnęła mnie nareszcie z piórnika, zrobiłem kreseczkę, laseczkę i już chciałem narysować pieska, wtem z piórnika wypadła pachnąca gumka i zniszczyła wszystko to, co narysowałem. Było mi bardzo smutno, poczułem się źle, chciało mi się płakać, przecież wydawało mi się, że umiem rysować. Mijały kolejne dni w przedszkolu, a ja wciąż siedziałem uwięziony w swojej przegródce. Nocą wszystkie przybory zmęczone po całodziennej pracy smacznie spały, a ja kręciłem się z boku na bok i nie mogłem zasnąć. Tylko poczciwy suwak otwierał swe drzwi i mówił do mnie: „Nie martw się, będzie dobrze, przyjdzie czas, że będziesz najważniejszy dla Zuzi, na pewno…” I tak się stało. Nazajutrz w przedszkolu pani powiedziała do dzieci: „Dzisiaj potrzebne wam będą tylko ołówki, będziemy rysować szlaczki.” Gdy Zuzia wzięła mnie do ręki, byłem tak roztrzęsiony, że aż się złamałem. Wtedy to suwak szybko się rozsunął i wypchnął temperówkę, która w mig mnie zaostrzyła. I już roztańczyłem się na kartce – kółeczka, kreseczki, laseczki to moja specjalność. I nie tylko, bo odtąd Zuzia nie mogła się obejść bez mojej pomocy. Rysowaliśmy portrety wszystkich członków rodziny Zuzi, szarugi jesiennego deszczu, a nawet kopalnię. Było wspaniale. Teraz już wiem, że jestem ważny, a nawet niezbędny. Jestem po prostu szczęściarzem!
Bajka relaksacyjna "Bajka o kotku"
Mały kotek samotnie wracał ze szkoły. Ciągnął łapkę za łapką wolno, jakby ospale. Był smutny, nic go nie cieszyło, czuł się bardzo nieswojo. Niechętnie prychał na inne przechodzące obok zwierzątka. Nagle nadleciał malutki motylek i nad samym nosem kotka zrobił okrążenia, jedno, drugie, trzecie. Chyba mi się przygląda - pomyślał kotek i łapką próbował odgonić motylka. Ale ten wcale nie odlatywał, tylko krążył, krążył i jak samolot kreślił znaki w powietrzu. Kotek patrzył i patrzył, jak zaczarowany, w piękny lot motyla. A ten wzbił się wyżej, jakby chciał dolecieć do słońca, i nagle znikł mu z oczu za wysokim ogrodzeniem. Zaciekawiony kotek zbliżył się do płotu, wdrapał się po deskach i znalazł się w ogrodzie. Rozejrzał się dookoła. Było tam tak pięknie, rosły wysokie owocowe drzewa sięgające koronami do nieba, a małe krzaczki, jakby przy nich przycupnięte, trzymały się ich jak maminej spódnicy. Rosły też kolorowe kwiaty, które jak dywan pokrywały cały ogród. Kotek poczuł zapach ziemi, kwiatów, krzewów i drzew. Pociągnął mocno noskiem i zapach jak fala, jakby ramionami, objął go. Kotek położył się na trawie i oddychał miarowo, równo i spokojnie. Przetarł oczy, podłożył łapki pod głowę, wyciągnął całe ciałko, było mu bardzo wygodne. Leżał teraz i odpoczywał. Poczuł senność. Słonko wysyłało swe promyczki na ziemię, by pogłaskały każdy kwiatek, każdy listek i każdą roślinkę. Kotek poczuł przyjemny dotyk ciepłych promieni. Zamknął oczy. A promyczki jeden po drugim głaskały go, przyjemnie ogrzewając. Po chwili pojawił się delikatny wiaterek, który kołysał listki i gałęzie, jakby do snu. Pochylił się nad kotkiem i też go kołysał, trzymając w swoich ramionach. Kotek poczuł, jak wiaterek przesuwając się teraz po nim od głowy do łap, do pazurków samych, z wolna uwalnia go od smutków, i jeszcze raz, i jeszcze delikatnie przesuwając się od głowy w dół ciałka, zabiera z sobą całe niezadowolenie. Kotek poczuł się tak dobrze, poczuł się spokojny, jakby obmyty ze wszystkich swoich dużych i małych zmartwień. Otworzył wolno oczka i popatrzył na chmurki, które płynęły po niebie, nie spiesząc się, leniwie, nie przeganiając się, zgodnie. Płynęły i płynęły, a wiatr wolno je popychał. Kotkowi było tak dobrze. Nagle jedna mała kropelka spadła mu na nos. Co to? - zdziwił się. Rozejrzał się dookoła i zobaczył, jak kwiatki wyciągają swoje małe główki do kropli deszczu, zupełnie jak on pyszczek do miseczki z mlekiem. Usiadł na trawie. Przeciągnął się. Kropelki deszczu wolno, lecz miarowo spadały na spragnione roślinki. Wraz z tym delikatnym deszczem wróciła mu sita. Wstał, otrząsnął futerko, uśmiechnął się do siebie zadowolony. Pora iść do domu - pomyślał. Ale dziwną przeżyłem przygodę w tym ogrodzie, gdzie przyprowadził mnie motylek. Wrócę tu jeszcze - obiecał sobie - tu jest tak pięknie i spokojnie. Wyprężył się do skoku i jednym zamachem przeskoczył płot. Radośnie machając ogonem, wracał do domu.
Każdy rodzic i opiekun może podjąć próbę terapii z zastosowaniem bajek. Nie potrzebne jest wykształcenie pedagogiczne ani psychologiczne. W księgarniach dostępnych jest wiele wartych uwagi publikacji z bajkami terapeutycznymi, można także spróbować samemu stworzyć bajkę dla własnego dziecka. Bajki terapeutyczne posiadają pewien schemat, dzięki któremu można budować własne opowieści. Składają się na niego:
•główny temat – Bohater opowiadania przeżywa sytuacje emocjonalnie trudne, które wyzwalają lęk. W każdej bajce dominuje inna sytuacja wyzwalająca lęk, np. lęk przed separacją od matki, przed bólem, ciemnością;
•główny bohater – dziecko lub zwierzątko, z którym się czytelnik identyfikuje. Radzi sobie ze wszystkimi pojawiającymi się trudnymi sytuacjami przy pomocy innych postaci bajkowych (zwierząt, przedmiotów), które pomagają mu zracjonalizować problem, ukierunkowują jego aktywność i uczą adekwatnych sposobów zachowania. W efekcie bohater postrzega siebie pozytywnie i każda bajka kończy się skutecznym rozwiązaniem trudnej sytuacji, a tym samym uwalnia go od lęku.
•inne wprowadzone postacie – pomagają nazwać uczucia, uczą reakcji na trudne sytuacje, uczą pozytywnego myślenia w sytuacjach lękotwórczych w kategoriach: mogę, potrafię, chcę, nie boję się, poszukuje rozwiązań.
•tło opowiadania – miejsce znane dziecku, które są tak przedstawione, że wywołują u postaci bajkowych pogodny nastrój
Dzięki podanemu scenariuszowi rodzice i opiekunowie mogą stworzyć własne bajki, stosownie do trudności, z jakimi walczy dziecko. Należy pamiętać, że problemu nie rozwiązuje bajka, ale samo dziecko. Korzysta ono z rozwiązań w niej zasugerowanych, a odbiera je jako własne. Słuchając o problemach podobnych do jego dziecko myśli: „Jeśli to się udało komuś podobnemu do mnie, być może ja też to potrafię”.
Literatura:
I. Borecka – „Biblioterapia. Teoria i praktyka. Poradnik” , Warszawa 2001
M. Molicka – „Bajkoterapia. O lękach dzieci i nowej metodzie terapii”, Poznań 2002
M. Molicka – „Bajki terapeutyczne dla dzieci” (część 1 i 2), Poznań 2002